Gorąca woda spływała po mojej
twarzy. Prysznic wydawał swój charakterystyczny dźwięk, a moje mokre włosy
zasłaniały połowę twarzy. Długi prysznic zawsze pomagał mi się zrelaksować czy
uspokoić, a dziś naprawdę potrzebowałam spokoju. Nadal miałam przed oczami
twarz tego robota. To w jaki sposób na mnie patrzył… Czego on w sumie ode mnie
chciał? Dlaczego się ujawnił, przecież nie wiedziałam, że żyje, dopóki się nie
przemienił. Coś tutaj jest nie tak.
Wyszłam spod prysznica,
wytarłam się i założyłam szlafrok. Wróciłam do pokoju i jak najszybciej zgrałam
zdjęcia z aparatu na komputer. Robot posturą bardzo przypominał człowieka. Z
pleców wystawały mu drzwi, a tam gdzie my mamy ramiona i kolana, on miał koła.
Jedynie jego twarz była taka demoniczna, no i te oczy oczywiście. To nie była
robota ludzi. To coś nie pochodzi z Ziemi, jestem tego pewna.
Weszłam na Internet i
spróbowałam poszukać jakiś innych zdjęć przedstawiających takie roboty, jeśli
jest ich więcej niż jeden oczywiście. Galerię zapewniały same fałszywe zdjęcia,
przy przerobione w photoshop’ie. Nic ciekawego nie rzuciło mi się w oczy. W
pewnym momencie zatrzymałam się na jednym zdjęciu. Przedstawiało ono dość
dziwnego odrzutowiec F-16 Fighting Falcon. Cały był pokryty jakimi nieznanymi
hieroglifami, a na jego skrzydle widniał dokładnie talki sam znak jak u tego,
który próbował mnie zabić. Ten
odrzutowiec to musi być jeden z nich. To oznacza, że mogą przybierać różne
formy i na pewno jest ich u więcej. Nie mogłam sprawdzić kto wstawił zdjęcie,
ani z jakiej strony pochodzi, bo wszystkie informacje były ukryte. Ten, kto to
wstawił nie chce zostać zauważony.
Nagle cały obraz zaczął
skakać. Pojawiły się jakieś dziwne zakłócenia, które zaczęły zmieniać się w
obraz. Po chwili zobaczyłam napis, w naszym języku, który głosił: „Nie
jesteście sami”. Przeszedł mnie dreszcz. Napis nie znikał, a moment później
dołączył do niego głos.
-Nie jesteście sami Ziemianie
– był ochrypły i przerażający – Wasi przywódcy was okłamują. Żyjemy na waszej
planecie już wiele lat. Może nas nie poznaliście, ale gwarantuję wam, jesteście
bliżej nas niż podejrzewacie. Mam wiadomość dla jednego z was. Ten ktoś już
miał przyjemność się spotkać z jednym z nas – otworzyłam szerzej oczy i
słuchałam przekazu z ciarkami na całym ciele – Jeżeli do rana nie zjawisz się
na wysypisku i nam nie poddasz, znajdziemy cię i wtedy gorzko pożałujesz, że
nie wybrałaś pierwszej opcji. Czekamy.
Wtem laptop jak i światło
wyłączyło się. Zanik prądu. Wzięłam głęboki wdech i starałam się jakoś
uspokoić. To co się dzieje, to nie jest normalne. Cholernie się bałam i nie
wiedziałam co mam zrobić. Jeżeli to naprawdę są jakieś roboty z kosmosu, to
pewnie bez przeszkód mnie namierzą. Oddać się im tak po prostu też nie
zamierzam. Zostało mi jedno wyjście, może najlepsze. Pokarzę zdjęcia policji, a
oni przy odrobinie szczęścia komuś wyżej postawionemu. Całkiem możliwe, że będą
w stanie zapewnić mi ochronę. Tak, to jedyne wyjście.
Wstałam z łóżka i wybrałam
nowe ubrania. Tym razem włożyłam granatowe jeansy, szary T-shirt z pacynką,
czarno białą koszulę w kratę, te same czarne buty do kolan co ostatnio i
również tą samą czapkę oraz kurtkę. Spakowałam do plecaka aparat, zeszłam na
dół, zabrałam klucze do domu oraz do motocyklu taty. Trochę się zastanawiałam,
czy powinnam, nie mam jeszcze w końcu prawa jazdy, ale na komisariat jest
daleko, a ja nie mam czasu. Wyprowadziłam czarnego Suzuki Hayabusa, wsiadłam na
niego, założyłam kask i odpaliłam.
Przy mojej standardowej
prędkości wynoszącej 120
km/h dotarłam na komisariat w niecałe dziesięć minut.
Weszłam do dwupiętrowego budynku i od razu skierowałam się do rejestracji.
Akurat miałam szczęście, bo za szybą stał mój dobry „znajomy”, Frank. Był siwym
mężczyzną w podeszłym wieku o pomarszczonej twarzy i małych, niebieskich oczach.
Na mój widok momentalnie się uśmiechnął.
-Dawno cię tu nie było
Samanto. Coś przeskrobałaś?
-Nie, może trochę. Sęk w tym,
że muszę wam pokazać coś naprawdę ważnego. Od tego zależy moje życie.
-Posłuchaj, nie wiem czy
słyszałaś, ale jakieś pół godziny temu wszyscy w kraju dostali wiadomość
mówiącą, że kosmici są w śród nas.
-Tak słyszałam ją i właśnie
dlatego…
-Dlatego większość
policjantów pojechało na wysypisko – przerwał mi.
Nie miałam czasu na taką
zabawę. Wyciągnęłam z plecaka aparat i pokazałam Frankowi zdjęcie. Ten
przyglądał mu się z zaciekawieniem.
-To nie jest photoshop –
odpowiedziałam, zanim zadał pytanie – Zrobiłam to zdjęcie dzisiaj na wysypisku.
Widziałam tego stwora na żywo i on chciał mnie zabić.
Mężczyzna spojrzał na mnie z
lekkim przerażeniem. Nic nie mówił, a jedynie się przyglądał. W końcu jednak
wstał i wyszedł z pomieszczenia. Złapał mnie za przedramię i zaczął gdzieś
prowadzić.
-Gdzie idziemy? – zapytałam w
drodze.
-Do pokoju przesłuchań. Tam
zajmie się tobą nasz nowy detektyw. Powiesz mu wszystko co wiesz, rozumiesz? –
pokiwałam twierdząco głową – Dobrze. Jeśli mówisz prawdę, to jeszcze przed
porankiem znajdziesz się w samolocie do Waszyngtonu.
Frank wprowadził mnie do
ciemnego pomieszczenia ze stołem na środku i dwoma krzesłami, po jednym na
każdą stronę. Usiadłam na meblu, a mężczyzna wyszedł, zabierając przy tym
aparat. Teraz musiałam tylko poczekać.
Po jakiś pięciu minutach do
pokoju wparował mężczyzna. Miał jakieś metr osiemdziesiąt wzrostu i ciemną
skórę. Jego brązowe oczy było podkrążone i miał bardzo krótkie, czarne włosy.
Był obrany w granatowy garnitur i krawat, a także czarne buty. Usiadł naprzeciw
mnie i otworzył teczkę z napisem: Samanta Rodgers. Moja kartoteka cienka nie
jest.
-Witam cię Samanto, nazywam
się William Strucker i spędzę z tobą przynajmniej najbliższą godzinę. Może
zacznę od pytania, co tak właściwie robiłaś na wysypisku? – nie lubiłam rozmawiać
z glinami, ale teraz nie miałam zbyt dużego wyboru. W końcu chciałam, żeby mi
pomogli.
-Znajomy napisał mi, że
podobno na wysypisku widziano niezidentyfikowany obiekt, więc postanowiłam to
sprawdzić. Od kat pamiętam sprawdzam tego typu poszlaki w jakikolwiek sposób
wskazujące na obecność organizmów z innych planet na naszej Ziemi.
-Co się stało na wysypisku?
-Moją uwagę przykuł całkiem
nowy mustang. Podeszłam do niego, a wtedy samochód zmienił się w wielkiego
robota. Zrobiłam mu zdjęcia i zaczęłam uciekać.
-To zdjęcie? – zapytał,
pokazując wydrukowaną już fotografię. Pokiwałam twierdząco głową – Dlaczego ten
robot ci się ujawnił?
-Nie mam bladego pojęcia. Też
mnie to zastanawiało, ale naprawdę nie wiem.
-Interesuje mnie jeszcze
jedna rzecz. Jak zdołałaś uciec i czemu tym kosmitom tak na tobie zależy? –
przeczesałam włosy palcami, bo teraz czekała mnie ta trudniejsza część.
-Nie jestem do końca pewna
jak to się stało, ale ja go chyba zabiłam, tego robota – detektyw spojrzał na
mnie pytająco – Potknęłam się i upadlam na ziemię, a wtedy on się do mnie
zbliżył. Przez przypadek dotknęłam go i wtedy poczułam jakby cała jego energia
wpłynęła do mnie. Potem on już nie żył – mężczyzna złapał się za głowę i
patrzył na mnie z niedowierzaniem – Wiem, jak to brzmi, ale mówię prawdę. Nie
wiem, czemu im tak na mnie zależy. Wierzy mi pan?
-Wiesz co, mała, sam nie
wiem. Przeczytałem twoją kartotekę i nie wygląda to za dobrze – odwróciłam
wzrok, wiedziałam, co teraz się zacznie – Liczne bójki, kradzieże, a nawet
pobicie policjanta.
-Sam się prosił –
powiedziałam do siebie, ale on na pewno to usłyszał.
-W dodatku wylądowałaś w
szpitalu, bo podcięłaś sobie żyły!
-Gówno prawda! Nie zrobiłam
sobie tego, ktoś mnie skrzywdził, a wy nie potrafiliście tego udowodnić!
-Proszę się uspokoić Samanto!
Nic nie wskazywało na porwanie, czy próba zabójstwa, wiesz o tym.
-Nie powinnam tu przychodzić.
Mogłam się domyślić, że mi i tak nie uwierzycie! – wstałam z krzesła i już
chciałam opuścić pomieszczenie, kiedy detektyw mnie zatrzymał. Zmusił mnie, bym
na niego spojrzała.
-Chciałbym ci wierzyć, ale
postaw się w mojej sytuacji. Z taką przeszłością, nikt ci nie uwierzy –
spuściłam wzrok – Umówmy się, że tej rozmowy nigdy nie było. Wrócisz do domu,
ja nie zażądam od ciebie żadnych badań toksykologicznych ani nie zadzwonię do
twoich rodziców, dobrze? – pokiwałam twierdząco głową – Idź odbierz swoje
rzeczy. Mam nadzieję, że się już nie zobaczymy.
-Ze wzajemnością.
Wyszłam na zewnątrz,
odebrałam plecak z zawartością i bez słowa opuściłam posterunek. Wsiadłam na
motocykl i z piskiem opon pojechałam do domu. Jak mogłam być taka głupia!
Mogłam przewidzieć, że mi nie uwierzą. Nie mam pojęcia co teraz zrobię. Chyba
po prostu będę na nich czekać.
Po powrocie do domu okazało
się, że wrócił prąd. Bez zastanowienia wysłałam zdjęcia Star Lordowi. Powinien
wiedzieć, co odkryłam.
Skye:
Miałeś rację, na wysypisku
rzeczywiście znalazłam niezidentyfikowany obiekt, a raczej kosmitę. To chyba
nasze największe odkrycie. Minus jest taki, że teraz te stwory mnie szukają.
Star Lord:
Domyśliłem się, że chodzi o
ciebie. Co ty jeszcze robisz w domu i co cię podkusiło, żeby wchodzić na
Internet?! Tak znajdą cię dużo szybciej. Musisz uciekać, rozumiesz? Oni cię
zabiją!
Skye:
Wydaje mi się, że wiesz o
nich więcej niż mi mówiłeś, mam rację?
Star Lord:
Może w pewnym sensie. Szukam
dowodów na ich istnienie od pięciu lat. Widziałem ich na żywo, tak jak ty, a
następnego dnia moja siostra zniknęła. Wiem, że to ma ze sobą związek. Teraz
oni chcą ciebie.
Skye:
Gdzie powinnam według ciebie
jechać?
Star Lord:
Przyjedź do Nowego Yorku, tam
się spotkamy. Rozwal telefon i laptopa, zyskasz więcej czasu. Spakuj tylko
najważniejsze rzeczy. I ostatnia rzecz. Jeśli przyjadą do ciebie federalni, za
żadne skarby im nie ufaj. Do zobaczenia.
Star Lord się wylogował, a ja
jak najszybciej zajęłam się pakowaniem. Musiałam wyjechać z tego pieprzonego
miasta jak szybko się da. Zabrałam ubrania, jedzenie i wodę no i oczywiście
pieniądze. To były najważniejsze rzeczy. Chwyciłam laptopa i rozwaliłam go o
kant łóżka. Później wyjęłam baterię z telefonu, zmiażdżyłam ją, a samą komórkę
wyrzuciłam przez okno. Zbiegłam na dół i po raz ostatni zamknęłam drzwi do
domu. Później wsiadłam na motocykl i udałam się w podróż do Nowego Yorku.
Mam nadzieje że jej się nic niestanie!!;-)
OdpowiedzUsuń