czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział II - Wiadomość


Gorąca woda spływała po mojej twarzy. Prysznic wydawał swój charakterystyczny dźwięk, a moje mokre włosy zasłaniały połowę twarzy. Długi prysznic zawsze pomagał mi się zrelaksować czy uspokoić, a dziś naprawdę potrzebowałam spokoju. Nadal miałam przed oczami twarz tego robota. To w jaki sposób na mnie patrzył… Czego on w sumie ode mnie chciał? Dlaczego się ujawnił, przecież nie wiedziałam, że żyje, dopóki się nie przemienił. Coś tutaj jest nie tak.


Wyszłam spod prysznica, wytarłam się i założyłam szlafrok. Wróciłam do pokoju i jak najszybciej zgrałam zdjęcia z aparatu na komputer. Robot posturą bardzo przypominał człowieka. Z pleców wystawały mu drzwi, a tam gdzie my mamy ramiona i kolana, on miał koła. Jedynie jego twarz była taka demoniczna, no i te oczy oczywiście. To nie była robota ludzi. To coś nie pochodzi z Ziemi, jestem tego pewna.

Weszłam na Internet i spróbowałam poszukać jakiś innych zdjęć przedstawiających takie roboty, jeśli jest ich więcej niż jeden oczywiście. Galerię zapewniały same fałszywe zdjęcia, przy przerobione w photoshop’ie. Nic ciekawego nie rzuciło mi się w oczy. W pewnym momencie zatrzymałam się na jednym zdjęciu. Przedstawiało ono dość dziwnego odrzutowiec F-16 Fighting Falcon. Cały był pokryty jakimi nieznanymi hieroglifami, a na jego skrzydle widniał dokładnie talki sam znak jak u tego, który próbował mnie zabić.   Ten odrzutowiec to musi być jeden z nich. To oznacza, że mogą przybierać różne formy i na pewno jest ich u więcej. Nie mogłam sprawdzić kto wstawił zdjęcie, ani z jakiej strony pochodzi, bo wszystkie informacje były ukryte. Ten, kto to wstawił nie chce zostać zauważony.


Nagle cały obraz zaczął skakać. Pojawiły się jakieś dziwne zakłócenia, które zaczęły zmieniać się w obraz. Po chwili zobaczyłam napis, w naszym języku, który głosił: „Nie jesteście sami”. Przeszedł mnie dreszcz. Napis nie znikał, a moment później dołączył do niego głos.


-Nie jesteście sami Ziemianie – był ochrypły i przerażający – Wasi przywódcy was okłamują. Żyjemy na waszej planecie już wiele lat. Może nas nie poznaliście, ale gwarantuję wam, jesteście bliżej nas niż podejrzewacie. Mam wiadomość dla jednego z was. Ten ktoś już miał przyjemność się spotkać z jednym z nas – otworzyłam szerzej oczy i słuchałam przekazu z ciarkami na całym ciele – Jeżeli do rana nie zjawisz się na wysypisku i nam nie poddasz, znajdziemy cię i wtedy gorzko pożałujesz, że nie wybrałaś pierwszej opcji. Czekamy.

 

Wtem laptop jak i światło wyłączyło się. Zanik prądu. Wzięłam głęboki wdech i starałam się jakoś uspokoić. To co się dzieje, to nie jest normalne. Cholernie się bałam i nie wiedziałam co mam zrobić. Jeżeli to naprawdę są jakieś roboty z kosmosu, to pewnie bez przeszkód mnie namierzą. Oddać się im tak po prostu też nie zamierzam. Zostało mi jedno wyjście, może najlepsze. Pokarzę zdjęcia policji, a oni przy odrobinie szczęścia komuś wyżej postawionemu. Całkiem możliwe, że będą w stanie zapewnić mi ochronę. Tak, to jedyne wyjście.


Wstałam z łóżka i wybrałam nowe ubrania. Tym razem włożyłam granatowe jeansy, szary T-shirt z pacynką, czarno białą koszulę w kratę, te same czarne buty do kolan co ostatnio i również tą samą czapkę oraz kurtkę. Spakowałam do plecaka aparat, zeszłam na dół, zabrałam klucze do domu oraz do motocyklu taty. Trochę się zastanawiałam, czy powinnam, nie mam jeszcze w końcu prawa jazdy, ale na komisariat jest daleko, a ja nie mam czasu. Wyprowadziłam czarnego Suzuki Hayabusa, wsiadłam na niego, założyłam kask i odpaliłam.


Przy mojej standardowej prędkości wynoszącej 120 km/h dotarłam na komisariat w niecałe dziesięć minut. Weszłam do dwupiętrowego budynku i od razu skierowałam się do rejestracji. Akurat miałam szczęście, bo za szybą stał mój dobry „znajomy”, Frank. Był siwym mężczyzną w podeszłym wieku o pomarszczonej twarzy i małych, niebieskich oczach. Na mój widok momentalnie się uśmiechnął.

 

-Dawno cię tu nie było Samanto. Coś przeskrobałaś?

-Nie, może trochę. Sęk w tym, że muszę wam pokazać coś naprawdę ważnego. Od tego zależy moje życie.

-Posłuchaj, nie wiem czy słyszałaś, ale jakieś pół godziny temu wszyscy w kraju dostali wiadomość mówiącą, że kosmici są w śród nas.

-Tak słyszałam ją i właśnie dlatego…

-Dlatego większość policjantów pojechało na wysypisko – przerwał mi.

Nie miałam czasu na taką zabawę. Wyciągnęłam z plecaka aparat i pokazałam Frankowi zdjęcie. Ten przyglądał mu się z zaciekawieniem.

-To nie jest photoshop – odpowiedziałam, zanim zadał pytanie – Zrobiłam to zdjęcie dzisiaj na wysypisku. Widziałam tego stwora na żywo i on chciał mnie zabić.

Mężczyzna spojrzał na mnie z lekkim przerażeniem. Nic nie mówił, a jedynie się przyglądał. W końcu jednak wstał i wyszedł z pomieszczenia. Złapał mnie za przedramię i zaczął gdzieś prowadzić.

-Gdzie idziemy? – zapytałam w drodze.

-Do pokoju przesłuchań. Tam zajmie się tobą nasz nowy detektyw. Powiesz mu wszystko co wiesz, rozumiesz? – pokiwałam twierdząco głową – Dobrze. Jeśli mówisz prawdę, to jeszcze przed porankiem znajdziesz się w samolocie do Waszyngtonu.

Frank wprowadził mnie do ciemnego pomieszczenia ze stołem na środku i dwoma krzesłami, po jednym na każdą stronę. Usiadłam na meblu, a mężczyzna wyszedł, zabierając przy tym aparat. Teraz musiałam tylko poczekać.

 

Po jakiś pięciu minutach do pokoju wparował mężczyzna. Miał jakieś metr osiemdziesiąt wzrostu i ciemną skórę. Jego brązowe oczy było podkrążone i miał bardzo krótkie, czarne włosy. Był obrany w granatowy garnitur i krawat, a także czarne buty. Usiadł naprzeciw mnie i otworzył teczkę z napisem: Samanta Rodgers. Moja kartoteka cienka nie jest.

 

-Witam cię Samanto, nazywam się William Strucker i spędzę z tobą przynajmniej najbliższą godzinę. Może zacznę od pytania, co tak właściwie robiłaś na wysypisku? – nie lubiłam rozmawiać z glinami, ale teraz nie miałam zbyt dużego wyboru. W końcu chciałam, żeby mi pomogli.

-Znajomy napisał mi, że podobno na wysypisku widziano niezidentyfikowany obiekt, więc postanowiłam to sprawdzić. Od kat pamiętam sprawdzam tego typu poszlaki w jakikolwiek sposób wskazujące na obecność organizmów z innych planet na naszej Ziemi.

-Co się stało na wysypisku?

-Moją uwagę przykuł całkiem nowy mustang. Podeszłam do niego, a wtedy samochód zmienił się w wielkiego robota. Zrobiłam mu zdjęcia i zaczęłam uciekać.

-To zdjęcie? – zapytał, pokazując wydrukowaną już fotografię. Pokiwałam twierdząco głową – Dlaczego ten robot ci się ujawnił?

-Nie mam bladego pojęcia. Też mnie to zastanawiało, ale naprawdę nie wiem.

-Interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. Jak zdołałaś uciec i czemu tym kosmitom tak na tobie zależy? – przeczesałam włosy palcami, bo teraz czekała mnie ta trudniejsza część.

-Nie jestem do końca pewna jak to się stało, ale ja go chyba zabiłam, tego robota – detektyw spojrzał na mnie pytająco – Potknęłam się i upadlam na ziemię, a wtedy on się do mnie zbliżył. Przez przypadek dotknęłam go i wtedy poczułam jakby cała jego energia wpłynęła do mnie. Potem on już nie żył – mężczyzna złapał się za głowę i patrzył na mnie z niedowierzaniem – Wiem, jak to brzmi, ale mówię prawdę. Nie wiem, czemu im tak na mnie zależy. Wierzy mi pan?

-Wiesz co, mała, sam nie wiem. Przeczytałem twoją kartotekę i nie wygląda to za dobrze – odwróciłam wzrok, wiedziałam, co teraz się zacznie – Liczne bójki, kradzieże, a nawet pobicie policjanta.

-Sam się prosił – powiedziałam do siebie, ale on na pewno to usłyszał.

-W dodatku wylądowałaś w szpitalu, bo podcięłaś sobie żyły!

-Gówno prawda! Nie zrobiłam sobie tego, ktoś mnie skrzywdził, a wy nie potrafiliście tego udowodnić!

-Proszę się uspokoić Samanto! Nic nie wskazywało na porwanie, czy próba zabójstwa, wiesz o tym.

-Nie powinnam tu przychodzić. Mogłam się domyślić, że mi i tak nie uwierzycie! – wstałam z krzesła i już chciałam opuścić pomieszczenie, kiedy detektyw mnie zatrzymał. Zmusił mnie, bym na niego spojrzała.

-Chciałbym ci wierzyć, ale postaw się w mojej sytuacji. Z taką przeszłością, nikt ci nie uwierzy – spuściłam wzrok – Umówmy się, że tej rozmowy nigdy nie było. Wrócisz do domu, ja nie zażądam od ciebie żadnych badań toksykologicznych ani nie zadzwonię do twoich rodziców, dobrze? – pokiwałam twierdząco głową – Idź odbierz swoje rzeczy. Mam nadzieję, że się już nie zobaczymy.

-Ze wzajemnością.


Wyszłam na zewnątrz, odebrałam plecak z zawartością i bez słowa opuściłam posterunek. Wsiadłam na motocykl i z piskiem opon pojechałam do domu. Jak mogłam być taka głupia! Mogłam przewidzieć, że mi nie uwierzą. Nie mam pojęcia co teraz zrobię. Chyba po prostu będę na nich czekać.

 
Po powrocie do domu okazało się, że wrócił prąd. Bez zastanowienia wysłałam zdjęcia Star Lordowi. Powinien wiedzieć, co odkryłam.


Skye:

Miałeś rację, na wysypisku rzeczywiście znalazłam niezidentyfikowany obiekt, a raczej kosmitę. To chyba nasze największe odkrycie. Minus jest taki, że teraz te stwory mnie szukają.


Star Lord:

Domyśliłem się, że chodzi o ciebie. Co ty jeszcze robisz w domu i co cię podkusiło, żeby wchodzić na Internet?! Tak znajdą cię dużo szybciej. Musisz uciekać, rozumiesz? Oni cię zabiją!


Skye:

Wydaje mi się, że wiesz o nich więcej niż mi mówiłeś, mam rację? 


Star Lord:

Może w pewnym sensie. Szukam dowodów na ich istnienie od pięciu lat. Widziałem ich na żywo, tak jak ty, a następnego dnia moja siostra zniknęła. Wiem, że to ma ze sobą związek. Teraz oni chcą ciebie.


Skye:

Gdzie powinnam według ciebie jechać?


Star Lord:

Przyjedź do Nowego Yorku, tam się spotkamy. Rozwal telefon i laptopa, zyskasz więcej czasu. Spakuj tylko najważniejsze rzeczy. I ostatnia rzecz. Jeśli przyjadą do ciebie federalni, za żadne skarby im nie ufaj. Do zobaczenia.


Star Lord się wylogował, a ja jak najszybciej zajęłam się pakowaniem. Musiałam wyjechać z tego pieprzonego miasta jak szybko się da. Zabrałam ubrania, jedzenie i wodę no i oczywiście pieniądze. To były najważniejsze rzeczy. Chwyciłam laptopa i rozwaliłam go o kant łóżka. Później wyjęłam baterię z telefonu, zmiażdżyłam ją, a samą komórkę wyrzuciłam przez okno. Zbiegłam na dół i po raz ostatni zamknęłam drzwi do domu. Później wsiadłam na motocykl i udałam się w podróż do Nowego Yorku.

1 komentarz: